środa, 22 kwietnia 2015

O życzliwych postawach obywatlei wobec Służby Bezpieczeństwa

Dziś rozpocznę swoją opowieść nietypowo, a mianowicie od wydarzenia z późnych lat 90. Otóż wówczas mój syn postanowił (po raz czwarty w życiu) podejść do egzaminu na prawo jazdy. Rejestrując się przeżył zaskakującą przygodę. Pani urzędniczka, spoglądając na nazwisko, zapytała "czy ojciec nie pracuje czasem w Policji"? Syn przytomnie odpowiedział, że "kiedyś ojciec pracował w Wojewódzkim Urzędzie Spraw Wewnętrznych". Pani urzędniczka od razu zrozumiała o co chodzi, ucieszyła się i wspomniała, że "ojca pamięta", bo - jak to ujęła - "miał nas pod ochroną w... (tu podała zakład pracy)". Po czym ucieszyła się ze spotkania i kazała "serdecznie ojca pozdrowić", czego mój syn nie omieszkał uczynić. Więcej z panią z ośrodka ruchu drogowego nie miał niestety do czynienia, bo tym razem, w końcu, egzamin zdał.

Dyskretna Reklama

Koniec Dyskretnej Reklamy

Przyjazna reakcja pani urzędniczki (którą oczywiście pozdrawiam) nie jest dla mnie szczególnym zaskoczeniem. Ludzie byli nam, funkcjonariuszom, zdecydowanie bardziej przychylni, niż opowiada dzisiejsza telewizja. Dlatego nie musieliśmy kryć się z naszą pracą przed sąsiadami, czy znajomymi. Oczywiście zdarzały się przypadki, gdy ktoś miał tzw. "tajny etat", a więc mówił że pracuje w np. wodociągach miejskich, a tak naprawdę pracował w SB. Ale zdarzało się to niezwykle rzadko, szczególnie w wywiadzie, kontrwywiadzie i wydziale B (obserwacja). Za to tajemnica była wówczas zupełna - nawet żona takiego funkcjonariusza nie miała prawa znać prawdziwego zajęcia męża.


środa, 15 kwietnia 2015

O kilku rodzajach picia w SB, spiskach i porach przyjmowania interesantów

Feliks Edmundowicz Dzierżyński, stając na czele poprzedniczki KGB, czyli Wszechrosyjskiej Komisji Nadzwyczajnej do Walki z Kontrrewolucją i Sabotażem, (tzw. "Czeka") pouczał, iż dobry czekista powinien mieć  gorące serce, chłodny umysł i czyste ręce. Tak to pouczenie przynajmniej zapamiętałem i starałem się ideałom tym sprostać. Jednakże do wymienionych przymiotów dodałbym jeszcze mocną głowę i silną wątrobę. Bo w Służbie Bezpieczeństwa piło się niemało. 
Dyskretna Reklama

Koniec Dyskretnej Reklamy
Alkohol dla Służby Bezpieczeństwa był jednym z najważniejszych narzędzi. Przede wszystkim piło się po pracy ze współpracownikami. I to na komendzie, co może być dziś dla wielu zaskakujące. Jak to? W miejscu pracy? Alkohol? Ależ oczywiście! To logiczne, jeśli się nad tym zastanowić. Przecież komenda była objęta kontrolą kontrwywiadowczą. Ryzyko podsłuchu było minimalne. Podobnie znikoma była szansa, że choćby pojedyncze zdanie z rozmowy dotrze do niedyskretnych uszu. Jeśli czytelnicy pamiętają aferę podsłuchową z 2014 roku, gdzie kelnerzy podsłuchali szefa NBP, bo gadał w jakiejś restauracji na poważne tematy, to zrozumieją, że nasza paranoja miała swoje głębokie podstawy.