poniedziałek, 5 stycznia 2015

Jak SB wyrwała księżniczkę z objęć bestii

Był sobie kiedyś taki system społeczno-ekonomiczny, który nazywał się feudalizm. W feudalizmie miejsce jednostki w układzie społecznym warunkowało dostęp do ograniczonych dóbr. Podobnie było w PRL. Na szczycie była elita PZPR, partyjni dygnitarze. Potem, niżej, drobniejsi hierarchowie, zajmujący często stanowiska w ważnych zakładach pracy. I ta partyjna  elita trzymała się razem, razem biesiadowała i razem cieszyła się z panującego ustroju. A każda elita, czy chodzi o książęta, szlachtę, czy baronów PZPRu, zazdrośnie strzeże czystości swej grupy. A szczególnie zazdrośnie strzeże swoich córek. 

Dyskretna Reklama

Koniec Dyskretnej Reklamy

I właśnie od córki jednego z partyjnych dygnitarzy rozpoczyna się cała historia. Otóż zaczął się nią interesować jakiś człowiek "z zewnątrz". Zupełnie zawrócił jej w głowie. Zafascynował ją w szczególności swoją śmiałą działalnością opozycyjną, o której szeroko opowiadał. Przedstawiał się nawet jako specjalny, tajny emisariusz jednego z czołowych działaczy Solidarności. Kiedy córka opowiedziała to wszystko ojcu, ten zaniepokoił się na kilka sposobów. Że obcy, że opozycja, że na córkę ideologicznie źle oddziałuje etc. A że był dygnitarzem w feudalnym PRLu, to dogadał się z moim przełożonym, że Służba Bezpieczeństwa ma podejrzanego absztyfikanta rozpracować.

Mój przełożony miał bardzo prosty sposób realizacji takich zadań. Zlecał je mnie. Opowiedział mi mniej więcej o co chodzi, a ja z całej tej historii zrozumiałem jedno. Amant coś kręci. Gdyby faktycznie był jakimś-tam emisariuszem, wiedziałbym o tym. A nie wiedziałem. Więc niewiele myśląc zasugerowałem, żeby faceta na komendę przywieźć i się mu przyjrzeć. Plan został zaakceptowany, odpowiednie polecenia zostały wydane, chłopaki po niego pojechali i przywieźli, dla wygody, jego własnym samochodem. 

Podczas pobieżnego przeszukania samochodu znaleźliśmy:
  • kilka fałszywych dowodów osobistych i praw jazdy,
  • kilka kradzionych tablic rejestracyjnych, 
  • kilka sfałszowanych dowodów rejestracyjnych,
a ponadto samochód miał przebite numery nadwozia. Wyglądało więc na to, że facet nie jest żaden polityczny, tylko zwykły kryminalny zbir. A z kryminalnymi władza ludowa nie pieściła się tak, jak z opozycją.

Uzbrojony w tą świadomość poszedłem do zbira w pokoju przesłuchań i w ostrych słowach kazałem mu zdjąć koszulę. Trochę się ociągał, ale ponaglany ostatecznie nagi tors mi pokazał. Moja intuicja mnie nie zawiodła - na ramionach miał wytatuowany stopień pułkownika. Co oznaczało wysoką pozycję w świecie przestępczym. W tej sytuacji zrezygnowałem z dalszych z nim rozmów, zatrzymałem na 48 godzin i przekazałem sprawę kryminalnym. 

Jak kryminalni tożsamość "pułkownika" ustalili, nie wiem. Czy po odciskach palców, czy dzwonili tu i tam... nie umiem powiedzieć. Dość na tym, że w jednym z województw na wiadomość o nim bardzo się ucieszyli. Znali człowieka, bo siedział u nich w więzieniu przez trzy lata. Ale bolało ich, że powinien siedzieć jeszcze siedem kolejnych, ale nie chciał i z więzienia uciekł. Wkrótce towarzysze przyjechali i zgubę odebrali. Dla nas sprawa była zamknięta. 

A za co ów absztyfikant mitoman dostał te 10 lat, zapytacie? Za kradzieże samochodów i to, trzeba przyznać, bardzo sprytne. Wraz z grupą przestępczą typowali odpowiedni garaż. Włamywali się do niego w piątek w nocy. Nieśpiesznie wymieniali tablice rejestracyjne i dopasowywali kluczyki (dwa komplety). Wyjeżdżali z garażu i jechali na sobotnią giełdę samochodową. Po drodze robili przystanek, brali wielki młot i auto bili. Przed giełdą (by uniknąć rejestracji) samochód sprzedawali za pół ceny "bo się śpieszy i bo bity". I to był ich pierwszy zysk. Ale potem jechali za człowiekiem, który samochód ten kupił, czekali do nocy i używając zapasowych kluczyków kradli samochód po raz drugi i po raz drugi go sprzedawali na giełdzie niedzielnej. Podejrzewam, że w III RP dostaliby równie surowy wyrok. 

I tak oto Służba Bezpieczeństwa powstrzymała mezalians, zadowoliła partyjnego dygnitarza, złapała złego człowieka i wsadziła go z powrotem do więzienia. Nie wiem niestety, jak odebrała to córka, od której wszystko się zaczęło. Nie sądzę, by czekała na niego te 7 lat wiedząc, że żadnym opozycjonistą nie jest. Ale kto wie? Miłość podobno jest ślepa i wszystko zwycięża. Odwrotnie, niż SB.

Dyskretna Reklama

Koniec Dyskretnej Reklamy



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz