sobota, 31 stycznia 2015

Młodzi faszyści, polscy partyzanci, czyli jak zadusiłem nazistowskiego gada w zarodku.

W mojej karierze w Służbie Bezpieczeństwa nie zajmowałem się jedynie opozycją demokratyczną. Zajmowałem się wszystkim, co wiązało się z bezpieczeństwem państwa i nie lekceważyłem niczego. Szczególnie przed stanem wojennym, bo wówczas nie działo się tak wiele i mogłem poświęcać czas na różne ciekawe sprawy. 
Dyskretna Reklama

Koniec Dyskretnej Reklamy

Jedną z moich ulubionych opowieści jest ta o młodych faszystach. Otóż pewnego razu miałem odbyć rutynowe spotkanie z agentem. Było to w czasie letniej kanikuły, gdy nawet opozycja jechała nad polskie morze czy jeziora, by oderwać się od ciągłego stresu walki politycznej i nabrać sił na dalsze zmagania z komunizmem. Tak więc idąc na spotkanie nie spodziewałem się usłyszeć jakichkolwiek rewelacji. Stało się jednak inaczej. 

Agent doniósł mi, że słyszał, że na jednym z podwórek dzieciaki bawią się w wojnę, a jedna z walczących grup mówi, że są faszystami. I że grupie tej przewodzi jakiś tajemniczy osiemnastolatek. 


środa, 28 stycznia 2015

Jak, komu i dlaczego donosiłem na Milicję Obywatelską

Niedawno, gdzieś w internecie, przeczytałem pełen pogardy wpis, w którym były milicjant w ostrych słowach atakuje oficerów SB, przedstawiając ich jako skończonych łotrów i szubrawców. Na tak niskie mniemanie w jego oczach zasłużyliśmy tym, że donosiliśmy na milicjantów.

Dyskretna Reklama

Koniec Dyskretnej Reklamy

Starałem się mu wytłumaczyć (bez większej nadziei na znalezienie u niego zrozumienia), że na tym właśnie polegała nasza praca. By wyłapywać wszelkie nieprawidłowości i donosić o nich komu trzeba. Stali czytelnicy pamiętają historię o tym, jak donosiliśmy I Sekretarzowi PZPR na skorumpowanego członka PZPR, albo jak ja donosiłem na swoich kolegów, którzy pytali się mnie o sprawy niebędące w ich obszarze zainteresowania. 

Milicjantowi przypomniałem również, że tak to się już działało w całej historii świata. Nawet przytoczyłem mu anegdotę o aferze gospodarczej w starożytnym Egipcie, gdzie grupa kapłanów przywłaszczała sobie majątek świątynny. Przestępstwo to wykraczało daleko poza nasze pojęcie defraudacji. Było to równocześnie przestępstwo pospolite (kradzież), urzędnicze (przekroczenie uprawnień) i religijne (kradzież dóbr należących do bogów) i było uważane za jedną z najcięższych zbrodni. A wiemy o tej aferze, bo zachował się... protokół śledztwa.


niedziela, 25 stycznia 2015

O roli szacunku, krótkim werbunku i owocnej współpracy

Mam nadzieję, że zdołałem już czytelników przekonać, że duża część mojej roboty polegała na wyszukiwaniu odpowiednich kandydatów na agentów. A gdy się już kandydata znalazło, to trzeba go było zwerbować, czyli przekonać do współpracy. Czasem był to proces długi i stopniowy, o którym jeszcze kiedyś napiszę. Ale czasem udawało się złowić wspaniałego człowieka dosłownie w ciągu kilkunastu minut. Szczególnie, jeśli wcześniej zebrało się o nim odpowiednio dużo informacji.

Dyskretna Reklama

Koniec Dyskretnej Reklamy


Pewnego razu dowiedziałem się, że w jednej z organizacji opozycyjnej jest taki mały śmieszny człowieczek, z którego wszyscy kpią. I choć w organizacji starał się zaistnieć i aktywnie działać, koledzy zupełnie go nie szanowali. On jakoś to znosił, podobnie jak bita żona znosi wybryki męża, bo boi się samotności albo nie zna innego życia. Ale ja zakładałem, że gdzieś w głębi ducha człowiek ten chciałby coś w swoim życiu zmienić.


czwartek, 22 stycznia 2015

Jak (można było) zostać oficerem SB

W komentarzu do poprzedniego posta Vatro12 poprosił mnie, żebym opowiedział, jak w Służbie Bezpieczeństwa wyglądała rekrutacja, jak można było zostać funkcjonariuszem SB. Obiecałem o tym napisać i niniejszym słowa dotrzymuję, przesuwając (niemal gotową i pewnie zabawniejszą) opowieść o werbowaniu frustratów na dalszy termin.  

Dyskretna Reklama

Koniec Dyskretnej Reklamy

Rekrutacja w SB była procesem długofalowym. Staraliśmy się maksymalizować szanse posiadania wybitnych pracowników. Nie zawsze się nam to udawało. Po stanie wojennym, kiedy w krótkim czasie liczba funkcjonariuszy zwiększyła się o 50%, narastał szereg negatywnych zjawisk, takich jak nepotyzm i kolesiostwo. Ale co poradzić! Dla nas najważniejszy był kręgosłup ideologiczny, a ten łatwiej jest odszukać wśród rodziny i przyjaciół, niż w kręgach od siebie niezależnych.

Zanim jednak nastał stan wojenny sito było znacznie szczelniejsze. Staraliśmy się sami znajdować potencjalnych pracowników. Właściwie nie można było przyjść do kadr, przynieść CV i liczyć na jego pozytywne rozpatrzenie. To zadaniem służby było znaleźć odpowiedniego człowieka, po czym zaproponować mu pracę. Nie zajmowała się tym żadna wydzielona komórka. Gdy był wolny etat, staraliśmy się ten etat zapełnić, dyskutując, który z kandydatów których mieliśmy na oku może być najlepszy.


poniedziałek, 19 stycznia 2015

Jak przekułem sukces opozycji w porażkę

Moim podstawowym celem było ZAPOBIEGANIE działalności wrogiej PRLowi. A najlepszym sposobem owego zapobiegania było wpędzanie opozycjonistów w tzw. "wyuczoną bezradność", w poczucie, że SB wie wszystko i że wszystko może. I że opozycji i tak się nic nie uda i nie warto nawet próbować. Im więcej ludzi miało takie poczucie, tym mniej miałem pracy. 


Dyskretna Reklama

Koniec Dyskretnej Reklamy

Aby osiągnąć ten cel wystarczyło kilka umiejętnie wycelowanych, destrukcyjnych akcji. Wykonanych między innymi rękoma odpowiednio dobranych i wychowanych tajnych współpracowników. 

Pewnego razu dobrze uplasowany agent doniósł mi, że niewielka organizacja w której działał weszła w posiadanie  farby drukarskiej oraz matryc białkowych do powielacza*. Szczególnie ta pierwsza zdobycz była wyjątkowo cenna. Ktoś z jakiejś państwowej drukarni, ryzykując braki na inwentaryzacji, odpalił opozycji całą dużą puszkę farby. Opozycjoniści uważali, że odnieśli sukces. I trzeba było im ten sukces zabrać. 


piątek, 16 stycznia 2015

Jak udaremniłem zamach terrorystyczny lepiej niż FBI

Nie wiem, czy słyszeliście o 20 latku, który chciał wysadzić Kapitol i powystrzelać polityków. Ponieważ działalność taka jest w USA zabroniona*, FBI go złapała i zamknęła do więzienia. A jak tego dokonali?

Dyskretna Reklama

Koniec Dyskretnej Reklamy

Według oficjalnych informacji cała sprawa wyglądała tak: 20 latek szukał w internecie sposobów na budowę prostej bomby i kupił sobie karabin. Na Facebooku wypisywał, że jest zwolennikiem Państwa Islamskiego i że będzie robił Dżihad. Co prawda do Waszyngtonu nawet się nie zbliżył, ale FBI sygnałów takich nie zlekceważy. Posłała więc do niego swojego tajnego współpracownika, TW (których oni nazywają "informatorami"), żeby kolesia wybadał. No i Dżihadysta - amator chętnie opowiedział informatorowi, kogo zastrzeli a kogo wysadzi i w jakiej kolejności, a nawet pokazał mu stosowną listę (w myśl słów piosenki "tej nie kocham, tej nie lubię, tej nie pocałuję, i bombeczkę zmajstrowaną wszystkim podaruję")


wtorek, 13 stycznia 2015

Jak wymyśliłem niewinnego chłopca, by pozyskać niewinnego człowieka

W poprzednim poście wspominałem, że ludzie boją się, bo chcą się bać. W tym poście chciałbym twierdzenie to, dla odmiany, zilustrować przykładem udanego werbunku.

I tym razem miałem do zabezpieczenia pewien obiekt. Znowu udałem się więc do odpowiednich kadr, przejrzeć papiery. Oczywiście znalazłem obiecującego kandydata. Starego kawalera. Tak, w PRL nie było jeszcze pojęcia "singiel". Był "stary kawaler". I generalnie źle się kojarzył, bo PRL był ustrojem prorodzinnym. Chłopak po szkole średniej miał iść na dwa lata do wojska, tam wojskowi hartowali jego ducha, zamieniali chłopaka w mężczyznę, ten wracał i znajdował kobietę. Kobieta zachodziła w ciążę, brali ślub, państwo dawało im żłobek, a potem przedszkole, mieszkanie i pracę. Jeśli oczywiście kobieta pracować chciała. Pracowało około 47% kobiet, czyli mniej więcej tyle co teraz.


Dyskretna Reklama

Koniec Dyskretnej Reklamy


Przepraszam, zebrało mi się na propagandę sukcesu. Co do kawalera, to dowiedziałem się, że dorabia na część etatu pracując z młodzieżą w wieku "gimnazjalnym", używając dzisiejszego słownictwa. To mi wystarczyło.



czwartek, 8 stycznia 2015

O muzealniku, który nie został agentem

Dlaczego ludzie wierzą?
Bo chcą wierzyć.
Dlaczego ludzie się boją?
Bo chcą się bać. 

Wzbudzanie w ludziach strachu, a przynajmniej głębokiego niepokoju, było jednym z podstawowych narzędzi Służby Bezpieczeństwa. Strasząc mogłem zdobywać informację, zniechęcać do wywrotowych działań, a nawet zdobywać agenturę, choć taka zaszantażowana agentura rzadko przynosiła wartościowe informacje. No, ale cóż... z braku laku... Niestety, odpowiednie rozmowy ostrzegawcze, czy werbunkowe, nie zawsze przebiegały tak, jakbym sobie tego życzył. 

Dyskretna Reklama

Koniec Dyskretnej Reklamy

Pewnego razu przełożeni zaczęli przeglądać papiery i ze zdumieniem odkryli istotne braku na odcinku "zabezpieczenia operacyjnego"... pracowników muzeów. Czyli, że nie ma wśród nich żadnego tajnego współpracownika. Trzeba było kogoś zwerbować.



poniedziałek, 5 stycznia 2015

Jak SB wyrwała księżniczkę z objęć bestii

Był sobie kiedyś taki system społeczno-ekonomiczny, który nazywał się feudalizm. W feudalizmie miejsce jednostki w układzie społecznym warunkowało dostęp do ograniczonych dóbr. Podobnie było w PRL. Na szczycie była elita PZPR, partyjni dygnitarze. Potem, niżej, drobniejsi hierarchowie, zajmujący często stanowiska w ważnych zakładach pracy. I ta partyjna  elita trzymała się razem, razem biesiadowała i razem cieszyła się z panującego ustroju. A każda elita, czy chodzi o książęta, szlachtę, czy baronów PZPRu, zazdrośnie strzeże czystości swej grupy. A szczególnie zazdrośnie strzeże swoich córek. 

Dyskretna Reklama

Koniec Dyskretnej Reklamy

I właśnie od córki jednego z partyjnych dygnitarzy rozpoczyna się cała historia. Otóż zaczął się nią interesować jakiś człowiek "z zewnątrz". Zupełnie zawrócił jej w głowie. Zafascynował ją w szczególności swoją śmiałą działalnością opozycyjną, o której szeroko opowiadał. Przedstawiał się nawet jako specjalny, tajny emisariusz jednego z czołowych działaczy Solidarności. Kiedy córka opowiedziała to wszystko ojcu, ten zaniepokoił się na kilka sposobów. Że obcy, że opozycja, że na córkę ideologicznie źle oddziałuje etc. A że był dygnitarzem w feudalnym PRLu, to dogadał się z moim przełożonym, że Służba Bezpieczeństwa ma podejrzanego absztyfikanta rozpracować.


piątek, 2 stycznia 2015

Ballada o niezłomnym opozycjoniście część 2 z 2.

W poprzednim poście opowiadałem o Antonim Abackim, który wykazywał się wzorową opozycyjną postawą, bo wydawał ulotki i je roznosił, a kolegów nie wydawał i na nich nie donosił. I poszedł za to razem z nimi na rok do więzienia. 

Dyskretna Reklama

Koniec Dyskretnej Reklamy

Ufny w możliwości ludowego systemu penitencjarnego w zakresie resocjalizacji więźniów politycznych miałem nadzieję, że z A.A. więcej nie będę musiał mieć do czynienia. W szczególności nie wyobrażałem sobie, że A.A. powróci na ochraniany przeze mnie obiekt. Było jednak inaczej. A.A. wrócił dokładnie tam, skąd przyszedł. Rozmawiałem delikatnie na ten temat z odpowiednimi osobami wskazując na niestosowność tak dalekiej dbałości o wroga ludu po wyroku, ale dano mi do zrozumienia, żebym sobie poszedł i w sprawy kadrowe się nie wtrącał. 

Co było robić! Mogłem jedynie wzmocnić czujność. Bo więźniowie polityczni miewają dużą skłonność do recydywy. Tutaj niewiele różnią się od kryminalnych. Rutynowo umiejscowiłem więc odpowiednich tajnych współpracowników w okolicy A.A. i czekałem na jego kolejne, antypaństwowe działania.