środa, 24 grudnia 2014

TW Słońce, LK Krzak czyli wyrabiania kiszczakowych norm ciąg dalszy

W poprzednim poście pisałem o tym, jak zdobywaliśmy agentów dla wyrobienia limitów narzuconych przez generała Kiszczaka. Mówiąc w skrócie: werbowaliśmy ludzi praktycznie przypadkowych. Na tym jednak cała operetka się nie kończyła.

Dyskretna Reklama

Koniec Dyskretnej Reklamy

Służba Bezpieczeństwa bowiem nikomu nie ufała. A już na pewno nie sobie samej. Dlatego oficerowie byli na bieżąco kontrolowani przez przełożonych, a od czasu do czasu przyjeżdżał "rewizor" z Warszawy. Jednego z nich nawet w sposób cudowny uzdrowiłem, ale to inna historia. Dość na tym, że do takiego przypadkowego agenta trzeba było sporządzić te same papiery, które sporządzało się przy prawdziwych werbunkach. W szczególności należało napisać opracowanie kandydata oraz plan werbunku, czyli "kim kandydat jest" oraz "jak przerobić go z diabełka na aniołka". Czy odwrotnie, w zależności od punktu siedzenia.

W przypadkach werbunków osób wartościowych sporządzanie tych dokumentów miało głęboki sens. Jednakże, gdy już od agenta miałem zobowiązanie, mogłem przy sporządzaniu planów jego pozyskania pisać dowolne banialuki. Czasem, dla rozrywki, kreśliłem więc projekty skomplikowanych operacji pozyskania, a następnie opisywałem moje sukcesy na tym polu. W działalności literackiej pomagało mi wieloletnie doświadczenie, oraz sufit — moje wieczne źródło inspiracji, w które lubiłem się wpatrywać w chwilach pisarskiej blokady. Miło było mieć świadomość, że jest się autorem political-fiction.

Po drugie, agentów nie wystarczało mieć. Trzeba było z nimi również się spotykać. Ale co taki pijaczek z Izby Wytrzeźwień może mi ciekawego powiedzieć? Co najwyżej udzielić informacji o nastrojach społecznych. A to zagadnienie potrafiłem zbadać sam. Wystarczyło, idąc za radą Dobrego Wojaka Szwejka, wypić dwie setki wódki, posłuchać Międzynarodówki i sprawdzić, jakie człowiekowi myśli do głowy przychodzą.

I dokładnie to robiłem. Czasem nawet sporządzałem kilka takich notatek z rzędu. Dzięki temu mogłem powiedzieć, że idę na spotkania i spokojnie udać się na zakupy, czyli postać w kolejkach. Nie wiem, jak to było w innych sekcjach, ale u nas na takie "naciągane" sprawozdania mówiło się "TW Słońce, LK Krzak*". I wszyscy wiedzieli, o co chodzi.

Niestety, takich "badań nastrojów" nie można było mieć zbyt dużo. Przełożeni i rewizorzy zbyt dobrze wiedzieli, co może być grane. Większą wartość miały konkretne informacje. Tutaj pojawiał się jednak problem. Informację bowiem TW miał obowiązek pisać odręcznie, najlepiej w mojej obecności. Ale co sprytniejsi z nas i na to mieli sposób. Należało mianowicie poprosić agenta, żeby na jednym posiedzeniu napisał, na osobnych kartkach i bez daty, kilka krótkich donosików. Teraz, zamiast odbywać z nim kolejne spotkanie, wystarczyło we właściwym momencie opisać jego przebieg, wskazać jeden z zapasowych donosów jako rezultat, do informacji dopisać datę i włożyć do teczki. Trzeba było tylko pilnować długopisu(ów), którymi przy sporządzaniu donosów TW się posługiwał, żeby data się nie odróżniała od reszty pisma. 

I w ten sposób wszyscy byli zadowoleni. Agenci nie tracili czasu, ja nie traciłem czasu, przełożeni mieli porządek w papierach, a generał Kiszczak cieszył się, że jego władza rosła i rosła. I tylko biedny IPN musi teraz siedzieć i to moje political-fiction czytać.
--------------
*czyli w tłumaczeniu z naszego żargonu na język ogólnie zrozumiały: "Spotkanie z Tajnym Współpracownikiem o pseudonimie Słońce w Lokalu Kontaktowym o kryptonimie Krzak".

Dyskretna Reklama

Koniec Dyskretnej Reklamy



4 komentarze:

  1. Ho ho ho! Wesolych swiat panie Bezpieku.Przepraszam ze dopiero dzisiaj ale chyba tez za bardzo pobudzalem swoje procesy tworcze;)
    tow. Jakub

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O kur..ka, nie zauważyłem życzeń. Pozostaje mi jedynie spóźnione "nawzajem" i dorzucić szczęśliwego nowego roku!

      Usuń
  2. szczesliwego nowego roku. czy wreszcie ujawni się PAN swoim czytelnikom ? pzdr /AV/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję i nawzajem!!! Oby 2015 był lepszy niż 2014!
      Co do ujawniania się... mi nie chodzi o mnie. O siebie się nie boję. Nawet świeżo poznanym ludziom mówię, kim jestem. Boję się o ludzi, o których opowiadam. Proszę zrozumieć, funkcjonariuszy SB było jakieś 20-30 tysięcy, zależy kiedy i jak liczyć. To nie tak dużo. Nawet identyfikacja województwa zawęża krąg poszukiwań i kolegów, i opozycjonistów, o których piszę.
      Pozdrawiam po udanym sylwestrowym wieczorze!

      Usuń