W Służbie Bezpieczeństwa tajność była sprawą priorytetową. Przypominam, że SB obejmowała także Wywiad (wydział 1) i Kontrwywiad (wydział 2). A tutaj na całym świecie dyskrecja granicząca z paranoją jest sprawą kluczową.
Dyskretna Reklama
Koniec Dyskretnej Reklamy
Koniec Dyskretnej Reklamy
SB, to tacy faceci, co rano przychodzą do pracy, czytają gazety i palą papierosy. Potem cały dzień piszą jakieś papiery, a potem te papiery wrzucają do kosza, a kosze opróżniają w spalarni. A potem idą do domu.
I faktycznie, w dużej mierze to się zgadzało. Niestety, źródłem tego opisu była pracująca u nas sprzątaczka. A mówię "niestety", bo nie mówiła tego do nas, tylko do jakiejś swojej (na wszelki wypadek zawerbowanej) koleżanki. Duży błąd.
Sprzątaczka została dyscyplinarnie zwolniona. A że resort płacił dwa razy więcej niż inne branże, zwolnienie musiała odczuć bardzo dotkliwe. Przesada? Nie. Dbałość o tajność. Ona nie miała prawa nawet przyznać się, gdzie pracuje. Bo zdradzając to, mogła stać się obiektem werbunku przez wrogie nam siły. Przecież ona znała rozkład pomieszczeń i miała do nich dostęp. Byłaby więc w stanie umieścić gdzieś jakiś magnetofon, albo przyczynić się do instalacji bardziej złożonego podsłuchu. Teoria? Cóż... my sprzątaczki werbowaliśmy cały czas i często korzystaliśmy z ich usług. Więc zagrożenie nie było wydumane. Jej zwolnienie było więc nie tyle karą, co likwidacją słabego ogniwa.
Skoro nawet sprzątaczka mogła stanowić zagrożenie, to co z maszynistkami, które pracowicie przepisywały nasze pisane ręcznie raporty? Tutaj kadrowcy spisywali się na medal. Mieli wyjątkowy talent do wyszukiwania kobiet łączących oszałamiającą szybkość pisania z umiejętnością czytania naszych bazgrołów. A co najważniejsze, maszynistki te niewiele rozumiały z przepisywanych dokumentów. I zrozumienia owego nie poszukiwały. A już na pewno nie zamierzały dokumentów zapamiętywać.
Dyskretna Reklama
Koniec Dyskretnej Reklamy
Koniec Dyskretnej Reklamy
Przeczytalem WSZYSTKO na jednym posiedzeniu przy dwoch butelkach piwa.Swietny lekki styl i naprawde sporo ciekawych informacji w formie jaka lubie (nie suchary reportażowe tylko wrażenie ze siedzi sie ze znajomym przy flaszce i slucha).Strasznie sie ciesze ze mam mozliwosc poznac prace SB od kuchni i ze szczegolami. Gratuluje panu i ponaglam do szybszego pisania:):) Z pozdrowieniami.
OdpowiedzUsuńTowarzysz Jakub
Dziękuję za miłe słowa. To bardzo motywuje. Szczególnie rozbawił mnie ten kawałek o siedzeniu przy flaszce, bo faktycznie, większość postów tak właśnie powstaje :)
UsuńStaram się zamieszczać jednego posta co trzy dni, więc proszę zaglądać na bloga.
Pozdrawiam!
Mało Pan pisze. Ciekaw jestem czym się Pan zajmował po weryfikacji i zmianach.
OdpowiedzUsuńJestem ciekaw co Pan sądzi o książce "czterech" i jak wyglądają spotkania z osobami, które wiele lat wcześniej były dla Pana figurantami, a obecnie są tak jak Pan, obywatelami;) Z niejednego pieca jadł Pan chleb i wierze, że wraz z Panem wiele wiedzy i doświadczenia, które i dziś jest potrzebne trochę się...marnuje?:)
Witam,
UsuńDziękuję za zainteresowanie. Co robiłem po zmianach? Pracowałem dla biznesu. Negocjowałem z dłużnikami w imieniu wierzycieli, trochę próbowałem pośrednictwa (jak wszyscy wtedy), ustalałem wiarygodność potencjalnych klientów. Miałem małą firmę i sporo zleceń z całej Polski. Dużo jeździłem. Potem udało mi się zorganizować małe przedsiębiorstwo, w którym kierowałem kilkoma pracownikami.
O istnieniu książki "czterech" dowiaduję się od Pana. Jak będzie w bibliotece, to pożyczę.
A co do spotkań z figurantami, to były zawsze bardzo miłe. A od niektórych z nich dostawałem nawet zlecenia :)
Dzięki za odpowiedź!
UsuńSpokojnego tygodnia.
Liczę na to, że blog wróci do życia.
Witam kolegę po fachu z tego samego pionu III. Mnie udało się załapać na emeryturę tuż przed samą tzw. weryfikacją , lecz dotknęła mnie "ręka sprawiedliwych z IPN" i od 2010 zabrali mi ponad 3/4 emerytury czyli całe 1000 PLN. Dziwi mnie , że ukarane zostało tylko "zbrojne ramię partii", a towarzysze mają się dobrze, a nawet znakomicie vide pan Rzepliński sędzia TK. Pozdrowienia .
OdpowiedzUsuńWitam!
UsuńTowarzysze mają się dobrze, bo nas w magdalence przehandlowali. Wot, historyczny proces.
Dziękuję za wpis i pozdrawiam!
Jedna z niewielu stron gdzie wyłączam adblocka. Fantastycznie napisane, a same historie stanowią dobre case study. Pozdrawiam. :)
OdpowiedzUsuń