piątek, 12 grudnia 2014

Służba Bezpieczeństwa i tajność. Post 2 z 3.

W Służbie Bezpieczeństwa tajność obowiązywała przede wszystkim oficerów SB. Uzyskiwano ją umiejętnie łącząc właściwy system obiegu dokumentów z paranoiczną podejrzliwością.

Dyskretna Reklama

Koniec Dyskretnej Reklamy

Wyobraźcie sobie następującą sytuację. Siedzimy sobie z kolegą, gawędzimy i nagle on się mnie pyta: "A słyszałem, że pracujesz nad sprawą Związku Nastolatków Bojowych (ZNB). I jak ci idzie?". Kolega nie zajmował się ZNB, pytał się z czystej ciekawości. W SB jednak "czysta ciekawość" nie była tolerowana.

Po takim pytaniu miałem dwa wyjścia. Jeśli go lubiłem i byłem w dobrym humorze, odpowiadałem: "A co cię to k-wa ch-ju pier-olony obchodzi? Wypi-dalaj mi stąd". Problem polegał na tym, że lubiłem tylko garstkę moich kolegów i rzadko bywałem w dobrym humorze.

Gdy mój nastrój ulegał pogorszeniu, moja odpowiedź była zupełnie inna. Grzecznie formułowałem jakąś ogólną uwagę o "umiarkowanych postępach", po czym zmieniałem temat. Zaś po powrocie do gabinetu, brałem kartkę papieru, długopis i pisałem do odpowiedniego przełożonego: "W dniu tym a tym,  to a taki interesował się sprawą tą a tą, nie będącą w jego bezpośrednim zainteresowaniu". I niech się teraz kolega tłumaczy, dlaczego to robił. A jak się wytłumaczy, to się nauczy, co oznacza tajność. 

A jeśli mu ta wiedza była potrzebna do pracy? SB miała na to drogę oficjalną. Taki kolega powinien wysłać do archiwum odpowiednie zapytanie. Archiwum zapytanie to by przepisało (żebym nie wiedział KTO się pyta, tylko który wydział) i mi je przysłało. Ja zaś musiałbym udzielić  na nie jednej z trzech, sformalizowanych odpowiedzi. Najczęściej była to tzw. karta nr E-15 o treści "porozumieć się z (moje dane)". I dopiero wtedy kolega miał prawo do mnie przyjść i się pytać. 

Ale to jeszcze nie koniec. Moja odpowiedź nie brzmiała przecież "zapraszam, wszystko wam opowiem". Brzmiała "porozumieć się". Na żadne jego pytania ja nie musiałem odpowiadać, za to sam mogłem go pytać. Czasami dochodziło więc do kuriozalnych rozmów typu: "No więc co na nich masz?", "Najpierw powiedz, co ty masz?". I jak się dwie strony uparły, to sprawa szybowała do przełożonych, potem do naczelników, a czasem trafiała na szczyty władzy. Ale to zdarzało się niezwykle rzadko, szczególnie przy konfliktach interesu między nami (pionem walki z działalnością antypaństwową w kraju), a kontrwywiadem. 

Tak więc o niemal absolutnej szczelności naszej służby stanowił przede wszystkim  sprawny system zarządzania wzajemną podejrzliwością.

Dyskretna Reklama

Koniec Dyskretnej Reklamy



2 komentarze:

  1. ... system zarządzania wzajemną podejrzliwością ...

    "A co cię to k-wa ch-ju pier-olony obchodzi? Wypi-dalaj mi stąd"

    OdpowiedzUsuń