środa, 3 grudnia 2014

Alkohol, internowanie i dialog SB z opozycją

W poprzednim poście opowiadałem, jak z naszej perspektywy wyglądało wprowadzanie stanu wojennego. A jak wyglądały internowania? Bardzo różnie. Szczególnie zapadło mi w myśl to pierwsze i to, jak się zaraz sami przekonacie, nie tylko dlatego, że było pierwsze.

Dyskretna Reklama

Koniec Dyskretnej Reklamy

Jak pamiętacie, w momencie ogłaszania Stanu Wojennego milicja zgarnęła mnie i moich kolegów z domu, gdzie w siedzieliśmy w stanie podwyższonej gotowości i popijaliśmy ostrożnie wódeczkę. No, ale jak wojna, to wojna, na wojnie nie zawsze trzeba być trzeźwym. A czasem jest to nawet niewskazane. I tak właśnie było w tym przypadku.

W towarzystwie milicjanta pojechałem do mieszkania kandydata do internowania. Zapukałem, otworzył mi, nieco zdziwiony. Okazało się, że zastałem go samotnie jedzącego lekko zakrapianą kolację. Ten zakrapiany element kolacji okazał się zbawienny dla dialogu władzy z opozycją.

Lekko wstawiony po mojej kolacyjce, dosiadłem się do lekko wstawionego opozycjonisty. Ten poczęstował mnie wódeczką, wypiliśmy, polał następną kolejkę. Ja powiedziałem mu, co się dzieje. Wyjaśniłem, że PRL sama wypowiedziała sobie wojnę, a on, jak sam wie i czego nie ukrywa, jest elementem dla kraju niebezpiecznym i trzeba go na jakiś czas zamknąć do więzienia. Za odpowiednim wynagrodzeniem, oczywiście. 

Opozycjonista, jak na taką wiadomość, okazał się wyjątkowo spokojny. Z resztą nie był to nasz pierwszy kontakt. Rozmawialiśmy z sobą przecież już wielokrotnie i na swój sposób się szanowaliśmy. Zapytał się mnie, co powinien zabrać. Poradziłem mu, żeby wziął jakąś bieliznę, szczoteczkę do zębów i gotówkę. Na wszelki wypadek. Bo nie wiadomo, co się będzie działo, a pieniądze lepiej jest pod ręką mieć, niż ich nie mieć. Ale najpierw, mówiłem, skończymy flaszkę, bo grzech pustą taką napoczętą na stole zostawiać. Moja propozycja padła na podatny grunt i została skwapliwie zrealizowana. 

Kiedy opozycjonista się pakował, towarzyszący mi milicjant nie mógł zrozumieć o co chodzi. Tu wojna - a tu wódka. Zaczął nawet opozycjonistę grubiańsko popędzać, za co mundurowego, nieco teatralnie, objechałem. Potem wziąłem go na bok i powiedziałem dlaczego. Wytłumaczyłem mu, że nie wiadomo, w którą stronę pójdzie kraj. I że mamy do czynienia z przeciwnikiem politycznym, z którym kiedyś będziemy musieli negocjować. I że musimy go szanować i do siebie nie zrażać. 

Nie wiem, ile z moich wynurzeń trafiło do materii znajdującej się pod milicyjną czapką, ale chyba wystarczająco dużo, bo później już żadnych grubiańskich pomruków u funkcjonariusza nie zauważyłem.

Opozycjonista pojechał gdzie trzeba, a ja kontynuowałem swoje trzydniowe tournée po mieście, nadal grzeczny i elegancki.

Dyskretna Reklama

Koniec Dyskretnej Reklamy



16 komentarzy:

  1. Jednym ciurkiem przeczytałem wszystkie posty. Ciekawe, napisane w lekkim, inteligentnym stylu.
    Przygnębiającym jest jednak, że teraz to takie blogi są traktowane jako "materiały o charakterze wywrotowym". Cóż... historia kołem się toczy a ludzie nie zmieniają się ani trochę.

    Szemkel

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za miły komentarz. Co do moich treści... całe szczęście wciąż jest wolność słowa, choć można czasem odnieść wrażenie, że nie każdego.

      Usuń
    2. Jak bym nie odpowiedział, rozwinęłaby się z tego polityczna dyskusja, a nie to chyba jest celem. Tak czy siak, cieszę się, że trafiłem na tego bloga. Prawie każda dostępna teraz wiedza na temat okresu PRL jest bardzo subiektywnie przedstawiana. Wiadomo - historię piszą zwycięzcy. Jednak przez to każdy skrawek informacji "z drugiej strony" nabiera dużo większej wartości.

      Szemkel

      Usuń
  2. proszę napisać o komisjach weryfikacyjnych. czy było to ciało merytoryczne, czy polityczno-odwetowe. w szczególności jak przebiegała rozmowa przed komisją i skąd taka komisja czerpała wiedzę obiektywną bądź jakąkolwiek wiedzę o funkcjonariuszu. pozdrawiam /av/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Napiszę. Obiecuję, że napiszę. Ale nie w następnym poście, bo to bardzo poważny temat i muszę go porządnie opracować. Proszę zaglądać na bloga!

      Usuń
    2. - Jeśli wierzysz w wolność słowa, to wierzysz w wolność głoszenia poglądów, które ci się nie podobają. Goebbels był zwolennikiem wolności wygłaszania poglądów, które mu się podobały. Stalin też. A jeśli ty jesteś za wolnością słowa, to znaczy to, że jesteś za wolnością wygłaszania dokładnie tych poglądów, których nienawidzisz. (Noam Chomski)

      Usuń
    3. Wolność słowa jest podstawą dzisiejszego systemu demokratycznego. Ja o niego nie walczyłem, ale zamierzam z niego korzystać.

      Usuń
  3. cyt "Ale najpierw, mówiłem, skończymy flaszkę, bo grzech pustą na stole zostawiać." chyba raczej nie do końca opróżnioną ?

    OdpowiedzUsuń
  4. My, mundurowi byliśmy bardziej przewidujący, bo założyliśmy związki zawodowe... chyba dlatego nie zabrali nam 20 % emerytury po 20 latach przemian ustrojowych i nie byliśmy nawet weryfikowani
    Dnia.11.12.2014 roku, byłem z kolegą z SB w Sadzie Najwyższym. Pracował w MSW, jako kierowca, na etacie wywiadowcy SB. Na emeryturze jest od 1974 roku.Na wniosek IPN i wydz. kadr dostał - 20% dotychczasowego świadczenia emerytalnego. Nigdy nie palił i nie pił. Ma za to, od 12 lat - 40 lat młodszą żonę !! Inny koleś z Wydz. IV, pomimo ukrycia się przed emeryturą w Wydz.VI a po tym jako wykładowca w szkole milicyjnej, został ujawniony, negatywnie zweryfikowany, a po latach ograbiony z części emerytury, Ten, to chociaż pali, pije i ma o 15 lat młodszą sympatię - od 30 lat !
    Jak mówiłem im (w latach 80-tych), że nadejdzie "MAŁA NORYMBERGA" - to nie wierzyli...- No cóż, SB to funkcjonariusze słabej wiary - zwłaszcza z wydz. IV
    A ja, od 86 roku na emeryturze (na własne życzenie), od 10 lat w przyjaźni z młodszą ode mnie o 15 lat dziewczyną, jeszcze palę i mało kiedy piję.
    Pozdrawiam mundurówkę PRL-u i naszych następców, policjantów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kolegę pozdrawiamy, wyborów życiowych gratulujemy i życzymy dalszych lat wolnych od trosk i służby!!! :)

      Dziękuję za komentarz, Pozdrawiam!

      Usuń
    2. Powinniście mieć prawdziwą Norymbergę, a szczególnie wasi poprzednicy z UB.

      Usuń
    3. UB Norymbergi nie miało. Ale wielu starych pracowników nie dostała pracy w SB, a część za zbrodnie poszła do więzienia. Jeszcze była garstka, która wyjechała do Izraela, po tym jak będąc w UB wyłapała i ukarała tych, którzy wydawali Żydów Niemcom.

      A SB? SB została złożona w ofierze na ołtarzu nowej Polski. Pozwoliła przekonać naród, że to SB odpowiadała za cały socjalizm, a kilkumilionowa PZPR była bez winy, a jej władze to demokraci. I to się udało. A jakby była Norymberga, to mogłoby być różnie, bo byśmy się bronili. I zaczęłyby wychodzić różne, przykre dla nowych władz rzeczy.

      Usuń
  5. Czegoś takiego jak Pański blog nie spodziewałam się zaiste wpisując w wyszukiwarkę hasło "służba bezpieczeństwa wspomnienia":) Fascynująca lektura. Nie kusi Pana publikacja książkowa? Jednak blog narzuca pewne ograniczenia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Za miłe słowa serdecznie dziękuję, również te z poprzednich komentarzy. O książce owszem, myślę, choć to kwestia raczej następnych miesięcy niż tygodni.
      Pozdrawiam!

      Usuń
  6. "Jeszcze była garstka, która wyjechała do Izraela, po tym jak będąc w UB wyłapała i ukarała tych, którzy wydawali Żydów Niemcom."
    O takim epizodzie w historii służb nie słyszałem, jedynie o tych, którzy wylecieli na fali wydarzeń marca 68. mógłby pan rozwinąć temat?
    'A jakby była Norymberga, to mogłoby być różnie, bo byśmy się bronili. I zaczęłyby wychodzić różne, przykre dla nowych władz rzeczy."
    Czyli teczki, które na nich mieliście z różnymi hakami :)
    Ten lubił chłopców, tamten zdradzał żonę, owemu lepiły się pieniądze służbowe do rąk no i oczywiście ktoś na kogoś wam donosił...
    A notabene w Norymberdze tym, którzy za dużo mówili się oberwało. Ribbentrop mówił o pakcie i przyjaźni z Niemcami i powieszono go.

    OdpowiedzUsuń