niedziela, 16 listopada 2014

Zły naczelnik SB i jeszcze gorszy pies

Pamiętacie historie o wrednym opozycjoniście i butelce kwasu albo o bezpiece i kocie? Niedawno kolega, czytając mojego bloga, opowiedział mi coś podobnego. 

Tym razem służby techniczne SB tajnie weszły do mieszkania opozycjonisty, żeby założyć mu podsłuch. To zdarzało się bardzo rzadko, bo najczęściej podsłuchy montowało się przez ścianę, od strony sąsiada. Mówiło mu się, że ma jakieś przebicia w elektryce, on udawał, że w to wierzy i wszyscy byli zadowoleni. Wierciło się dziurę, wsadzało mikrofon, podpinało pod zasilanie i gotowe. Tym razem było jednak inaczej, przez co sprawę nadzorował sam naczelnik.

Dyskretna Reklama

Koniec Dyskretnej Reklamy

Zdarzyło się tak, że właściciel podsłuchiwanego mieszkania miał psa. Jakiegoś ratlerka czy inne maleństwo. Pies, widząc w mieszkaniu swojego pana obcych ludzi, schował się pod kanapę i warczał. A pech chciał, że naczelnik kochał psy. Postanowił więc swoim podwładnym pokazać, jak je obłaskawiać.

Niestety, pies opozycjonisty najwidoczniej nie odwzajemnił miłości naczelnika, bo w trakcie obłaskawiania ugryzł go w palec tak mocno, że krew siknęła z palca i poplamiła dywan. W ten sposób wredny pies zagroził zdekonspirowaniem operacji. 

Jeśli wierzyć koledze, w zaistniałej sytuacji SB wykazała się daleko idącą zdolnością zarządzania kryzysowego. Dywan zwinięto i przygotowano do czyszczenia. Niestety nie można było go wynieść, dopóki nie zabezpieczono klatki schodowej. No bo ktoś mógłby to zobaczyć i zacząć się zastanawiać, dlaczego jacyś faceci wynoszą od jego sąsiada dywan. Ściągnięto więc posiłki i na każdym piętrze postawiono funkcjonariusza, który w razie potrzeby prosił obywateli o pozostanie w mieszkaniu. 

Teraz już było łatwo. Dywan załadowano do furgonetki (ekipy techniczne zwykle jeździły właśnie takimi samochodami), pojechano do poinformowanej wcześniej pralni, potem tylko ekspresowe czyszczenie, ekstra zapłata, dywan odwieźć, klatkę zabezpieczyć raz jeszcze, dywan wnieść i ułożyć na właściwym miejscu. I pilnować psa, żeby nie uciekł. A wszystko poniżej dwóch godzin.

Czy ja w tą historię wierzę? Chciałbym wierzyć. Ale jednak trochę wątpię, bo wiem, że w takich operacjach coś zawsze idzie nie tak, jak trzeba. Ale o tym w następnym poście. 

Dyskretna Reklama

Koniec Dyskretnej Reklamy


1 komentarz:

  1. link do artukułu o werdnym opozycjoniście zwraca "Niestety strona szukana przez Ciebie w tym blogu nie istnieje"

    TW google na szczęście podaje prawidłowy link:
    http://starybezpiek.blogspot.com/2014/11/o-opozycjoniscie-paranoiku-i-sprawnosci.html?m=1

    OdpowiedzUsuń