wtorek, 4 listopada 2014

O tym jak i dlaczego SB goniła kota

W naszej służbie zdarzała się konieczność tzw. "tajnego przeszukania". Tajnego, czyli takiego, żeby osoba będąca na celowniku bezpieki (nazywaliśmy taką osobę "figurantem") nie wiedziała, że została przeszukana

Dyskretna Reklama

Koniec Dyskretnej Reklamy

Tajne przeszukanie to duża operacja. Trzeba się do niej dobrze przygotować. Wcześniej mieszkanie się obserwowuje, żeby wiedzieć, kiedy będzie puste i na jak długo. W międzyczasie trzeba zdobyć klucze, albo ustalić zamki. Warto też znać rozkład pomieszczeń. Im więcej danych tym lepiej.
Ale zawsze coś może pójść nie tak.


Tym razem okazało się, że w mieszkaniu był kot. O którym nikt z nas nie wiedział. I pech chciał, że kot miał silny "syndrom zamkniętych drzwi", więc jak tylko technicy otworzyli drzwi, ten wyskoczył, zbiegł po klatce schodowej i wybiegł na podwórko.

Nie trzeba nikomu tłumaczyć, że brak kota w mieszkaniu u opozycjonisty który wie, że jest śledzony, mógłby wzbudzić w nim pewne podejrzenia. Złapanie kota stało się więc sprawą wagi pańśtwowej.

I tak oto, przez następne kilka godzin głównym zadaniem ekipy operacyjnej było ganianie kota po ulicy. Na szczęście (dla nas, dla kota i dla jego właścicela) wykorzystując swoje liczne umiejętności, oficerowie SB kota dosłownie w ostatniej chwili ujęli. Choć już był przygotowany plan zatrzymania figuranta pod pod byle pretekstem, żeby tylko dać chłopakom więcej czasu.


Jaki płynie morał z tej historii? Bądź przygotowany na wszystkie zagrożenia. Chyba, że się nie da... wtedy wdrażaj plan awaryjny. Ale o tym w następnym poście.

Dyskretna Reklama

Koniec Dyskretnej Reklamy



3 komentarze:

  1. Boskie. Słyszałam, ze ten kot już do filmu trafił :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Widziałem podobną historię w serialu "Służby specjalne". Powiedziałbym, że dokładnie taką samą, tylko tam było WSI, a nie SB

    OdpowiedzUsuń