piątek, 7 listopada 2014

O tym jak Służba Bezpieczeństwa dbała o najmłodszych

Pewnego razu dostaliśmy sygnał, że jakiś nastolatek koresponduje z Radiem Wolna Europa. "I co z tego?" zapytacie. A to, że Polska Rzeczpospolita Ludowa uważała Wolną Europę za psa łańcuchowego amerykańskiego imperializmu. A przez to każdy kto podejmował kontakty z tym radiem był podejrzany.

Dyskretna Reklama

Koniec Dyskretnej Reklamy

Poniewż SB nie lekceważyła nawet najbardziej błahych sygnałów o działalności antypaństwowej, postanowiliśmy rzecz sprawdzić. Faktycznie, udało nam się przechwycić list chłopca zaadresowany do rozgłośni. Niestety, nie było nam wolno takiego listu otworzyć. Musieliśmy iść inną drogą. Dotarliśmy do ojca nastolatka i zaprosiliśmy go wraz synem na rozmowę.

Choć w owym czasie zaproszenie na rozmowę przez Służbę Bezpieczeństwa nie było rzeczą niesłychaną, przeciętny obywatel rzadko dostępował tego przywileju. I pisząc o "zaproszeniu" nie pomyliłem się. Nie było to żadne formalne wezwanie czy też decyzja administracyjna podbita pieczątką z gołogłowym orłem. Była to prośba, którą obywatel spełnić mógł, ale nie musiał. I chociaż obywatele o tym wiedzieli (a przynajmniej nam wydawało, że wiedzą), to bardzo rzadko rezygnowali z oferowanej przez nas, chwilowej gościny.

W trakcie rozmowy przedstawiłem ojcu i synowi dochodzące do nas sygnały, pokazałem list i poprosiłem o wyjaśnienie zaistniałych faktów. I wyjaśnienie takie otrzymałem. Sprawca całego zamieszania okazał się inteligentnym i spragnionym wiedzy młodym człowiekiem, a kontakty z Radiem Wolna Europa podjął tylko dlatego, że szukał możliwości korespondencyjnego kursu języka angielskiego. Na dowód czego otworzył i okazał mi przechwycony przez nas list.

Uspokojony, pouczyłem chłopca o niestosowności kontaktów z ośrodkiem obcego wywiadu. Wskazałem mu również na szereg wygodniejszych sposobów nauki języków obcych. Zasugerowałem mu nawet inny piękny język, z którym mógłby chcieć się zapoznać zapominając, że przecież języka tego uczy się już w szkole. Ojciec nastolatka natomiast obiecał mi większe zaangażowanie w wychowanie syna. Zapewnił również, że będąc z zawodu rymarzem, zdoła znaleźć odpowiednie do sytuacji środki wychowawcze. Sprawę mogłem więc zakończyć tak, jak lubiłem najbardziej: wpisując do raportu zdanie o "przeprowadzeniu rozmowy prewencyjno-ostrzegawczej i zamknięciu sprawy"

 I tak oto po raz kolejny Służba Bezpieczeństwa stanęła na wysokości zadania i już w zarodku stłumiła wszelkie próby oddziaływania wrogich sił na młode i wrażliwe umysły naszych najmłodszych.

Dyskretna Reklama

Koniec Dyskretnej Reklamy



2 komentarze:

  1. To smutne, że nie wolno wam było otworzyć listu do ośrodka wrogiej propagandy. A gdyby w tym liście znajdował się komunikat KOR-u czy innych wywrotowców?

    Dziś wszyscy wiedzą, a wtedy Pan wiedział, że temu KOR-owi wcale nie chodziło o obronę robotników, ale o DEUTSCHE BANK w każdym mieście i o stołki w rozmaitych Senatach.

    Trochę sie zagapiliście z tą praworządnością.

    OdpowiedzUsuń
  2. O mnie też się komuna troszczyła, że hej. Praktykantka w podstawówce rozwierciła mi dwa zdrowe zęby, żeby sobie potrenować, rodzice narobili dymu, ale mogli komuchom naskoczyć. Do dziś dnia, a minęło prawie 40 lat, są to jedyne dwa ubytki w moim uzębieniu! Tak że esbeku, jeżeli dojdzie do wojny, to ja do was będę strzelał. Bo mam powody osobiste, o których nie napisze. Opowieść o tych tępych esbeckich parówach, z którymi miałem w życiu do czynienia, byłaby znacznie ciekawsza niż ten zramolały blog.

    OdpowiedzUsuń