wtorek, 18 listopada 2014

Jak ksiądz rzucił czar na oficera SB

Władza Ludowa niespecjalnie lubiła się z Kościołem Katolickim. Każda z tych instytucji uważała, że to do niej należy wyłączność na wciskanie ludziom kitu. Równocześnie jednak obie instytucje traktowały się z szacunkiem. Pierwszy Sekretarz wysyłał biskupowi na imieniny kwiaty, a tamten odwdzięczał się bukietem na imieniny Pierwszego Sekretarza.

Dyskretna Reklama

Koniec Dyskretnej Reklamy

Służba Bezpieczeństwa kontaktowała się z klerem na bieżąco. Choć mieliśmy wśród księży swoich agentów, spotykaliśmy się również ze zwykłymi księżmi na poziomie służbowym. Po takim spotkaniu oficer pisał sprawozdanie do akt SB, a ksiądz do kurii. A ponieważ "co dwie głowy to nie jedna", to zdarzało się, że sprawozdania pisali wspólnie. Po czym wyciągali flaszki, żeby pogadać jak na Polaków przystało.

Wzajemny szacunek nie przeszkadzał wzajemnej inwigilacji. Gdy Władza Ludowa dowiadywała się, że Kościół planuje coś wyjątkowego, polecała oficerom ponagrywać co trzeba. Ponagrywać, opisać i wysłać do centrali. Oczywiście na późniejsze słuchanie nagrań nikt nie miał sił i środków. Bardziej chodziło o dowód obecności oficera w kościele. Bo gdyby nie ten wymóg, każdy popatrzyłby w sufit (wieczne źródło inspiracji) i sporządził takie sprawozdanie, jakiego władza w danym okresie oczekiwała. 

I pewnego razu, podczas akcji nagrywania kazań, wydarzył się cud. Ksiądz, w retorycznym ferworze, wykrzykiwał coś o grzesznej naturze ludzkiej i w pewnym momencie wskazał na przysypiającego oficera nagrywającego treść kazania krzycząc: "...I ty! Grzeszniku!". I w tym momencie aparatura zawiodła

Magnetofon zaczął wciągać taśmę, a może coś stało się z silnikiem, trudno powiedzieć. Dość na tym, że spod płaszcza wskazanego "Grzesznika" zaczęła wydobywać się mieszanina pisków, zgrzytów i rzężenia. Oficer starał się dźwięki te zatuszować nagłym atakiem kaszlu, ale akustyka kościoła skutecznie udaremniła jego wysiłki. 

Upokorzony, nie spełniwszy swojego zadania, oficer musiał wyjść. W sprawozdaniu do centrali jednak fakt ten miłosiernie (dla siebie samego) pominął. Uznał bowiem, że nikt nie będzie słuchał całości nagrania. I na jego szczęście okazało się, że miał rację. 

Dyskretna Reklama

Koniec Dyskretnej Reklamy



2 komentarze:

  1. W kosciele pw.sw.Rodziny Fara, to bylo. Tak zastanawiam sie, czy to nie Ty Krzychu, tu piszesz. Pozdrawiam Kolege. Bogdan C.

    OdpowiedzUsuń
  2. "Władza Ludowa niespecjalnie lubiła się z Kościołem Katolickim. Każda z tych instytucji uważała, że to do niej należy wyłączność na wciskanie ludziom kitu."
    Boskie :) (Co powiedziała katoliczka obdarzona poczuciem humoru:)

    OdpowiedzUsuń